Mam emocjonujące wieści – będę urządzać własną pracownię! W końcu wynoszę się z pracą poza dom! To będzie pracownia krawiecka połączona z biurem, miejscem do nagrywania i studiem do DIY – taka twórcza jaskinia, o której bardzo długo mogłam tylko pomarzyć.
W mieszkaniu nie miałam osobnego pokoju do pracy. Do tej pory kursowałam między kuchennym parapetem a salonem. Przy parapecie pracowałam na laptopie, a w salonie szyłam. Salon, w czasie nagrywania kursów, zamieniał się też w studio nagrań i nie dało się z niego normalnie korzystać przez kwartał. Osobne miejsce pracy było mi już bardzo, bardzo potrzebne!
No i jest! Moja nowa pracownia to jeden z pokojów w domu/hali łazikowej, który kupiliśmy rok temu. Gdy weszłam tu pierwszy raz, wiedziałam, że to byłoby świetne miejsce pracy. Pomieszczenie poszło jednak wtedy pod wynajem. Chciałam zająć je dopiero, gdy będę w stanie opłacać czynsz (i tym samym dokładać się do kredytu).
Teraz mam te 32 metry kwadratowe tylko dla siebie. To będzie mój odpowiednik she shed – moja twórcza nora! Chociaż właściwie słowo “nora” jest nie do końca trafione – jest tu bardzo jasno, okna są z trzech stron, w tym na skosach. Nawet wieczorem światła jest mnóstwo – na ścianach jest aż osiem kinkietów!
Projekt PRACOWNIA – z czym muszę się zmierzyć?
Niektóre elementy pomieszczenia będą stanowiły wyzwanie. Jest tu kominek, który zajmuje dużo miejsca i przez niego część podłogi jest wyłożona płytkami. Zobaczymy, czy uda mi się go jakoś opanować, może nadać mu jakąś funkcję?
W głowie mam całą powódź pytań. Jak wykorzystać skosy? Jak zagospodarować przestrzeń, żeby była najbardziej funkcjonalna? Jak głęboko ingerować w pokój – czy zmieniać podłogę? Czy malować parapety? O rany, nie wiem!
To dopiero początek
Na razie wniosłam tu tylko najważniejsze rzeczy. Planuję urządzać to miejsce powoli – reagować na to, czego potrzebuję. Liczę się z tym, że przez kolejne kilka tygodni będzie tu sporo kartonów i niedobór mebli. Nie przeszkadza mi to, bo większą część mojego czasu stoję teraz w jednym rogu nagrywając nowy kurs – kurs szycia spódnic. A do tego nie potrzebuję ani odmalowanych ścian, ani szafy na tkaniny :)
To dopiero zapowiedź projektu pracownia. Niedługo pokażę Wam wnętrzarskie inspiracje, które gromadziłam od paru ładnych lat;) Moja głowa pęka od pomysłów na sprytne rozwiązania organizacyjne, palety kolorów i meble na wymiar. Teraz trzeba będzie to wszystko mocno przesiać, żeby nie przekroczyć założonego budżetu!
Jeśli kojarzycie piękne pracownie/warsztaty/biura/studia – będę wdzięczna, jeśli podzielicie się linkami w komentarzu. Moje pracowniane znaleziska możecie podejrzeć na Pintereście – projekt pracownia.
Trzymajcie kciuki za to, żeby pomieszczenie jak najszybciej nabierało kształtów!