W pokoleniu millenialsów jest spory nacisk na to, by pasja stawała się Twoją pracą. Panuje też przekonanie, że nie liczy się papier, tylko podążanie za marzeniami i… cóż, tak się składa, że całkiem nieźle wpisuję się w te stereotypy dotyczące pokolenia Y. Dużo mówi się o zaletach takich wyborów, ale czy nie za mało wspomina się o wadach? Pozwól, że opowiem, jak to wygląda z mojej perspektywy. Bo nawet najbardziej idylliczna wizja pracy ma swoje minusy.

Jeśli jeszcze się nie znamy, opowiem Ci w skrócie, jak to było u mnie. Zaczęłam szyć osiem lat temu, jeszcze w liceum.

Potem poszłam na studia inżynierskie, które rzuciłam, by móc poświęcić więcej czasu na szkołę, która rozwijała moją pasję – szycie i konstrukcję ubioru. Pisałam bloga o szyciu, oczywiście. Po jakimś czasie postanowiłam stworzyć też własny kurs online. O szyciu, oczywiście.

Kurs to był moment przełomowy. Opracowywałam materiały, rozmyślałam o nich całymi dniami. Presja, że musi powstać coś najlepszego na świecie (w końcu to moja pasja!) sprawiła, że po trzech miesiącach miałam dość. Przestałam w ogóle myśleć o szyciu jako o czymś, co robi się dla przyjemności.

Musiałam zrobić sobie miesiąc wolnego, żeby złapać dystans. Na początku płakałam w poduchę, że chyba nigdy więcej nie sięgnę po maszynę dla przyjemności. Serio, byłam przekłutą dętką! Na szczęście po kilku tygodniach poczułam, że znów, tak szczerze i od środka – CHCĘ!

To był naprawdę spory kryzys. I wiem, że takie myśli odtykają nie tylko mnie. Nie szukając daleko – wielu blogerów, którzy piszą o swoich hobby, wielu moich znajomych, mąż mój osobisty – im też się to przytrafia.

Czy to znaczy, że nagle przestajemy kochać swoje pasje? Absolutnie nie!

Po prostu nie da się pracować i pasjonować się tym samym na okrągło. Prędzej czy później może nastąpić…

 

Chwilowy kryzys. Wypalenie.

Wiem, że w internecie każdy powinien chuchać fiołkiem i uśmiechać się pokazując komplet bieluśkich zębów. Nie mówi się zbyt wiele o wypaleniu, ale ono istnieje i jestem przekonana, że może przytrafić się każdemu. Poniżej napiszę, co pomogło mi.

Co może pomóc, gdy czujesz, że wypalenie jest na horyzoncie?

Zamienianie obowiązków na ciastka i seriale działają na początku, ale po jakimś czasie wpędza w jeszcze większe wyrzuty sumienia (byłam tam!). Jeśli praca to Twoje hobby i obawiasz się wypalenia, te metody mogą pomóc. Sama z nich korzystam i myślę, że działają świetnie, gdy wyczuje się dobrą porę na zmianę:

  1. Rotowanie obowiązków związanych z hobby
    Ta porada będzie dobra dla tych z Was, które mają wpływ na swoje pracowe obowiązki. Czy możesz pozwolić sobie na to, by chwilowo zawiesić pracę nad jedną rzeczą i przejść do innej?
    Na przykład – moje hobby/praca to pisanie bloga, szycie i fotografia Czasem mam dość jednej z tych rzeczy i w idealnym świecie w tym momencie powinnam po prostu przejść do czegoś innego. Gdy skończyłam kurs i nie mogłam patrzeć na maszynę do szycia, nagle codziennie pojawiał mi się w głowie pomysł na nowy tekst!
  2. Projekt poboczny
    Czyli zajęcie, które zupełnie nie jest związane z pracą. Jeśli zawodowo piszesz, to może być tańczenie. Jeśli zarabiasz na życie szyjąc akcesoria, może spodobać Ci się na przykład robienie w drewnie (te dwa zajęcia to zupełnie inne sposoby na tworzenie rzeczy, uwierz mi, totalne przeciwieństwa!). Ja po ciężkiej pracy nad kursem poszłam na weekendowy kurs tanga argentyńskiego, lepiłam też doniczki z gliny. Teraz sprawdzam, czy da się też odpocząć od szycia… szyjąc dla czytelniczek.
  3. Uczenie się czegoś nowego. Może związanego z pasją, a może zupełnie nie! To bardzo odświeżające, gdy nagle nic nie musisz, tylko MOŻESZ; gdy o niczym nie decydujesz, tylko trzymasz się czyichś wskazówek.
  4. Czy na pewno musisz? Czy to na pewno nie machina przerośniętej ambicji zmusza Cię do pracowania ponad siły? Bo umówmy się, chyba już nikt nie wierzy, że zajmowanie się hobby to “nie przepracowanie ani jednego dnia do końca życia” ;)
  5. Długi urlop, niekoniecznie wyjazdowy
    Idealnie pasuje tu słowo staycation, czyli urlop w domowym zaciszu. Taki, podczas którego odpoczniesz nie tylko od pracy, ale też od wszystkiego innego, co wiąże się z hobby. Taki, podczas którego usłyszysz własne myśli. Pozwól sobie zatęsknić! I wróć dopiero wtedy, gdy będziesz na to gotowa.

Na co dzień stosuję się do punktów 1 i 2, a ostatnio, kiedy czułam się naprawdę wypalona – musiałam wyciągnąć ciężką artylerię kryjącą się pod czwórką. Zrobiłam sobie miesiąc pół-urlopu w domu, podczas którego pracowałam około dwie godziny dziennie. Już samo zorganizowanie tego czasu pomogło mi wyklarować, co faktycznie muszę zrobić, a które obowiązki nakładam sobie sama, żeby jeszcze mocniej wpasować się w stereotyp wiecznie zajętego przedstawiciela pokolenia Y:)

 

Co może się dziać oprócz wypalenia?

Trudno jest zmuszać się do przerw i wyłączyć myślenie o pracy. Pracujesz do późna, bo momentami zapominasz, że to praca i że musisz odpoczywać w inny sposób. W końcu kochasz to, co robisz! Dlaczego robić przerwy?

“Rób to, co kochasz, a nie przepracujesz ani jednego dnia w życiu w sumie będziesz pracować cały czas” – to właśnie widzę, gdy ktoś mi mówi, że praca to jego pasja i nigdy nie czuje się zmęczony;) źródło

Mogą cierpieć na tym relacje ze znajomymi, z rodziną. Można tak się wciągnąć, że zapomina się o swoich potrzebach (picie, jedzenie, rozciągnięcie kręgosłupa).

Polecam bardzo znalezienie sobie stałych obowiązków, którego nie można pominąć – na przykład adoptowanie psa :) Dla mnie Czosnek to taki normalizator codzienności! Mam też wykupiony karnet na ćwiczenia i to bardzo mobilizuje mnie do dbania o siebie – nie lubię, jak rzeczy się marnują, więc nie ma opcji, żeby karet był niewykorzystany :)

Nie znalazłam jeszcze recepty na odpoczynek z totalnym wyłączeniem myślenia o hobby – spytajcie moich znajomych, których bezpardonowo macam po ubraniu, żeby podejrzeć wykończenia i detale ;) Jeśli macie na to jakieś sposoby – dajcie znać!


Podsumowując – można zapobiegać wypaleniu i balansować sobie pracę jakimś zupełnie innym zajęciem pobocznym, ale jedno jest pewne – na hobby, które zamieniłyśmy w pracę, już nigdy nie popatrzymy tak samo. Albo trzymamy hobby tylko dla siebie, albo robimy z tego zajęcie, które ciągnie za sobą zobowiązania.

Nie próbuję powiedzieć, że nie należy zmieniać pracy w hobby – to zostawiam do indywidualnej oceny każdej z Was. Sama jestem bardzo zadowolona z tego, że zamieniam hobby w pracę w dokładnie taki sposób, jaki chciałam. Po prostu mało mówi się o skutkach ubocznych, a one przecież zawsze są! Warto już na początku wiedzieć, co może się dziać.


I już na koniec – był taki tekst w serialu The Bletchley Circle (polecam, jeśli lubicie kryminały!), który bardzo zapadł mi w pamięć. Leciał jakoś tak:

Żona do męża: Powiedz, czy ty lubisz swoją pracę?

Mąż: To po prostu praca. Nie trzeba jej lubić. Nie jest ekscytująca, ale przeżyłem już wystarczająco dużo emocjonujących momentów w życiu.

Kto jeszcze uznał to za bardzo odświeżające podejście?;) Serial rozgrywa się w latach 50 i podejrzewam, że wielu ludzi właśnie tak patrzyło wtedy na pracę.


Życzę Wam, żebyście robiły to, co chcecie – czy to będzie praca w korporacji, małej firmie, freelance czy budowanie czegoś własnego w oparciu o pasję. A jeśli tak jak ja zamieniacie hobby w pracę, obyście nie nigdy zapominały o słowie “balans”:)

Dobra, ja się przed Wami otworzyłam, teraz Wasza kolej! Miałyście problem z wypaleniem? Jaki macie stosunek do zamieniania hobby w pracę?


PS: Tak się składa, że pracuję właśnie nad kolejnym kursem szycia i nowymi wykrojami. Tym razem działam ostrożniej: pamiętam o higienie pracy, “bawię się” szyciem, nie daję się zapędzić pod ścianę własnej ambicji, która krzyczy “więcej, szybciej, bez odpoczynku!”. Nie narzucam sobie żadnej presji czasu. Gdy będę gotowa, to dam znać. Minęły już dwa miesiące, co prawda jestem zmęczona i kształty rękawa śnią mi się po nocach, ale stresuję się znacznie mniej i potrafię wrzucić na luz:)

PPS: Warto przeczytać: czy pasjonujesz się harmonijnie czy obsesyjnie i jak to wpływa na postrzeganie porażek.

Zapisz

Zapisz