Muszę Ci się do czegoś przyznać. Mam pewien zły nawyk, z którym zupełnie sobie nie radzę. Próbuję go zwalczyć, czasem nawet udaje mi się go pokonać, ale prędzej czy później zawsze wraca. Ten nawyk to zostawianie rzeczy na później. Później, które często ciągnie się w nieskończoność.
Trudno mówi się o własnych wadach. Dużo łatwiej jest je zatuszować, zamieść pod dywan i mieć nadzieję, że nikt nie zauważy. Mamy jednak grudzień, jesteśmy jakoś bliżej siebie. Raz kozie śmierć. Powiem Wam wszystko!
Tak więc odkładam na później, nawet jeśli nie zaczyna się zdania od “tak więc”. Moje wieczne przeciąganie spraw ma wiele twarzy. Czasem jest to odkładanie na nieokreśloną przyszłość prostych urzędowych spraw albo telefonów. Czasem to nie napisanie posta, na który przecież będzie jakaś lepsza okazja.
Przykład – jakiś czas temu szyłam lnianą pościel. Kupiłam piękny, szary len. Jednego dnia uszyłam od początku do końca całą poszwę na kołdrę i tak się przestraszyłam swoim zawrotnym tempem (jak na mnie poszło zaskakująco szybko), że poduszki zostawiłam na następny dzień. Jeśli faktycznie uszyłabym je następnego dnia, dziś mielibyśmy koniec października, a nie grudnia. Ten “następny dzień” nie nadszedł od dwóch miesięcy, mimo że szycie zajęłoby jakieś dwie godziny. Na moim poziomie szycia, który odbił się już nieco od zera, szycie poszewki nie stanowi wyzwania. Nie chcę mi się tego robić, ale chciałabym, żeby już było zrobione. Najlepiej, żeby zrobiło się samo.
Moja babcia, zaradna kobieta, która mimo emerytury dalej pracuje, powiedziała mi kiedyś coś bardzo mądrego. Szło mniej więcej tak:
Jeśli bardzo nie chce Ci się czegoś robić, zrób to teraz. Później nie będzie Ci się chciało jeszcze bardziej.
Jak to zrobić, żeby nigdy nie odkładać na potem? Jak zawsze postępować według rady babci? Nie będę udawać, że wiem. Nie mam pojęcia ;) Wątpię, czy istnieje jedna sprawdzona metoda, ale mam pewien pomysł.
Takie drobne kwestie odkładane na “wieczne potem” siedzą gdzieś z tyłu głowy i przeszkadzają. A że mamy grudzień, miesiąc kończenia i odpoczywania, fajnie byłoby coś z tym zrobić. I zacząć nowy rok z czystym kontem.
Wiesz co? Po prostu to zróbmy. Teraz, zaraz, jak radzi babcia. Co Ty na to, by spróbować wspólnie się zmotywować? Ponoć publiczne zobowiązania mają moc. Sprawdźmy to! Oficjalnie informuję, że mam zamiar rozprawić się lub przynajmniej ruszyć wszystkie zalegające obowiązki przez kolejny tydzień. Jeśli też masz coś, co od dawna Cię męczy – napisz o tym w komentarzu, a potem działaj!
Nie wiem jak, ale na pewno się uda. Trzymam za nas kciuki. Jeśli masz sprawdzone sposoby na odkładanie na wieczne później, podziel się nimi w komentarzach, ładnie proszę. Przypuszczam, że rady przydadzą wielu osobom ;)