Cześć! Ponad pół roku po ślubie wciąż wiele osób pyta mnie o koszty, pomoc w doborze materiałów, planowanie szycia sukni ślubnej – więc dziś postaram się odpowiedzieć na te wszystkie pytania w jednym, długim wpisie. Jak wygląda szycie sukni ślubnej w praktyce? Dzisiaj serio zaparzcie sobie dobrą zieloną herbatę, bo jest trochę czytania!
Dzisiejszy post ma parę części, więc poniżej spisałam rozkład jazdy. Jeżeli interesuje Cię tylko jakiś konkretny fragment, to dzięki temu będzie Ci łatwiej go znaleźć. Ale! Jeśli planujesz uszycie swojej sukni ślubnej lub uszycie innego ważnego projektu, przeczytaj cały post.
- Mój proces szycia sukni ślubnej miesiąc po miesiącu.
- Proponowana kolejność działań, jeśli chcesz szyć własną suknię.
- Procesy i techniki, które musiałam zgłębić.
- Dobór materiału.
- Moje błędy + co należy wziąć pod uwagę.
- Ile kosztuje uszycie swojej sukni ślubnej?
Szycie sukni ślubnej – mój (nieco chaotyczny) proces miesiąc po miesiącu
Można powiedzieć, że cały proces wymyślania i szycia sukni ślubne trwał u mnie około pół roku. Na pewno u każdego ten czas będzie inny, jednak bezpiecznie zakładałabym, że 4 miesiące to minimum. No, chyba że panna narzeczona ma bardzo luźne podejście i nie przywiązuje wagi do modelu czy dopasowania – wtedy mój przykład nie będzie miarodajny, bo dla mnie suknia była dość ważna :) Wiadomo, każdy ma inne priorytety – ja napiszę, co robiłam miesiąc po miesiącu, żeby osiągnąć zadowalający mnie efekt.
Wrzesień 2016
Wtedy podjęłam pierwsze konkretne kroki! Miałam już w głowie opracowany mniej więcej model sukienki, więc będąc w Guadalajarze, w Meksyku, udałam się za poszukiwanie idealnej koronki. W Polsce jest wiele hurtowni koronek – ja podróż wykorzystałam jako okazję do kupienia czegoś nietypowego (i z dobrym składem – 20% wiskoza, 80% poliamid).
Kupiłam wtedy 4 metry koronki, za które w przeliczeniu zapłaciłam około 600 złotych. To jest cena bardzo podobna do tych które widzę w Polsce – ani taniej, ani drożej, ale na pewno inaczej, bo to wyrób lokalny :)
Październik 2016
W tym miesiącu stwierdziłam, że zbyt długo odkładałam wcześniej przeszpiegi – czyli wizytę w salonie sukien ślubnych! Wiedziałam, że powinnam wybrać się na przymiarki modeli, żeby sprawdzić, jakie materiały i kroje do mnie pasują. Koncepcja koncepcją, ale wcześniej jeszcze nigdy nie miałam na sobie tak długiej sukni!
Umówiłam się więc do dość przypadkowego salonu – wybrałam ten, który miał wolną godzinę akurat wtedy, kiedy mogłam się tam wybrać. Bo, dla niewtajemniczonych – na wizyty w salonach trzeba się umawiać, czasem nawet z parotygodniowym wyprzedzeniem!
Wizyta w salonie to według mnie obowiązkowy punkt, gdy szyje się własną suknię ślubną. Ja po mojej wizycie totalnie zmieniłam koncepcję na dół sukienki – miała być z tiulu i koronki, a okazało się, że w tiulach czuję się fatalnie! Dlatego uważam, że wizytę warto zaplanować przed doprecyzowaniem projektu, a tym bardziej przed jakimikolwiek zakupami.
Listopad 2016
W listopadzie domknęłam projekt sukienki. Inspiracje gromadziłam na Pintereście, to jest moja sukienkowa tablica. Moje ulubione suknie, z których właściwie poskładałam projekt mojej, to te:
źródła zdjęć (od lewego górnego rogu rzędami): Elie Saab haute couture 2013/14 (mistrz!), Ivanel Gown od Rara Avis, Liv Hart Fall 2016, Saja Wedding 2016, Lili Hod 2016, Lili Hod 2016, Elie Saab haute couture 2013/14.
Przed listopadem miałam koncepcję, żeby sukienka w talii miała nadrzut – czyli dodatkowe parę centymetrów długości, które tworzą nadmiar materiału w talii. Znajdziecie to na zdjęciach na tej tablicy. Ostatecznie z tego zrezygnowałam, bo nadrzut nie układałby się dobrze przy mojej (dość sztywnej) koronce.
Moją sukienkę oparłam na tych założeniach:
- forma ma być prosta – dół z koła, pasek w talii, góra z rękawem (luźnym, do tańczenia)
- materiały mają być lekkie – bazę ma stanowić muślin
- góra ma być z koronki i muślinu przesuniętymi względem siebie, co ma tworzyć efekt warstwowości
- chcę złamać klasyczną biel szarością
- przód ma być raczej zabudowany, a tył ma mieć głębokie V
- jeśli plecy będą się rozchylać lub jeśli zechcę więcej zdobień, w plecy sukni wmontuję łańcuszki
Jeśli dobrze pamiętam, w listopadzie kupiłam też materiał na próbną suknię. Brzmi szumnie, a była to zwykła szara firanka z second handu, która w próbnym odszyciu robiła za koronkę :)
W tym miesiącu dobrałam też buty, które absolutnie trzeba mieć przed zdejmowaniem miary! Buty mogą zupełnie zmienić postawę ciała, a jeśli sukienka ma być tip top, wszystko trzeba wziąć pod uwagę.
Grudzień 2016
W tym miesiącu zabrałam się za tworzenie konstrukcji. Jeśli nie znałabym się na tym, szukałabym w gazetach/w internecie wykroju sukienki, którą w prosty sposób będę w stanie dopasować do swoich potrzeb i wymiarów.
Po konstrukcji przyszedł czas na byle jakie odszycie próbne, które sprawdzi konstrukcję bazową. Pamiętam, że szyłam tę wersję w przerwie świątecznej:
Styczeń 2017
Wprowadziłam potrzebne poprawki w konstrukcji. Jak widać, tył nie układał się zbyt dobrze – musiałam go domknąć na łopatkach i zrezygnować z wszytego paska, który rozciągał się przez cienkie ramiączka.
W tym miesiącu doprecyzowałam kolory docelowych materiałów. Meksykańska koronka była srebrzysta, ale wciąż zastanawiałam się, czy bardziej pasuje mi biel czysta czy złamana beżem (ecru). Z pomocą przyszła Marysia z bloga Ubieraj się klasycznie i jej analizy kolorystyczne. Wybrałam biel*, która lepiej kontrastowała z moją bardzo jasną karnacją. Przy okazji zdecydowałam się też wtedy na kolory makijażu i kwiatów (tona zgaszonego różu).
* – Gdyby dało się znaleźć idealnie lekko gołębi muślin, poszłabym w to! Niestety, takich kolorów nie znalazłam w ofercie żadnej hurtowni, a przetrząsnęłam nawet Azję i wszystkie możliwe serwisy typu Aliexpress.
Luty 2017
Kupiłam podstawowe akcesoria: nici elastyczne i zamek. Od znajomej szyjącej suknie ślubne dostałam całe pudło odpadków, które posłużyły mi do uszycia kolejnej próbnej wersji. W szyciu sukien ślubnych schodzi tyle materiałów, że te “odpadki” miały na przykład po dwa metry. Jeden z muślinów miał kilkanaście metrów długości (ponoć zbyt niebieskawy odcień i do niczego się nie nadawał) i to on posłużył mi za bazowy materiał.
Przy drugiej próbie symulowałam już obie warstwy, łącznie z koronką. Na muślinie testowałam odpowiednie techniki szycia i podtrzymania materiału, a spódnicę wyrównałam i wykończyłam mereżką na coverlocku koleżanki. Od razu mówię, że przy koronce wykończenia wciąż były bardzo robocze – na przykład ostatecznie zaszewkę biustową zszywałam razem z koronką, żeby na wierzchu nie było widać warstw koronki.
W tym miesiącu wybrałam też docelowe materiały, z których chciałam szyć. Były to:
- muślin
- satyna na podszewkę
Marzec 2017
Dowiedziałam się, że ani mojego wybranego muślinu ani satyny nie ma już w sprzedaży! Miałam plan, żeby dokończyć szycie sukni do końca marca, ale ten idealistyczny koncept pokrzyżowały mi dwa problemy:
- Perypetie z materiałami – kolejne wybierane na odległość muśliny wciąż okazywały się być nieodpowiednie. Czasem nie odpowiadała mi waga, czasem odcień, a czasem struktura.
- Popsuła mi się maszyna! Mój wygrany w konkursie Łucznik umarł chwilę przed minięciem dwóch lat gwarancji. Po paru tygodniach miałam odzyskać naprawioną maszynę, ale w międzyczasie ratowała mnie Asia – pożyczyła mi swoją.
Przez te kwestie marzec był nieco napięty. Większość miesiąca spędziłam na ręcznym szyciu koronki, na którym upływały mi długie godziny – w sumie parędziesiąt. Oprócz tego dziergałam ręcznie zapięcie na guziczki, które były zrobione z małych słodkowodnych pereł.
Podsumowanie procesu do tego momentu pory możesz znaleźć tu – Kulisy szycia własnej sukni ślubnej I.
Kwiecień 2017
Gwarancja została rozpatrzona, dostałam nową maszynę. Wciąż jednak nie miałam muślinu. W końcu zdecydowałam się poszukać go stacjonarnie i pojechać do hurtowni YEDA. Wybrałam materiał z próbnika, a po przyjeździe do domu okazało się, że pan skroił mi zły odcień i wróciłam do domu z sikowym (wiecie, psy na ściegu, te sprawy) ecru. Panika, trzy tygodnie do ślubu, czujecie to?
Byłam zmuszona pojechać tam jeszcze raz. Tym razem dostałam już odpowiedni odcień.
Gdzieś dwa tygodnie przed ślubem dokupiła łańcuszki, karabinki i kółeczka, żeby zrobić demontowalny system łańcuszków na plecach. Drobne detale, takie jak na przykład naszywany pasek, kończyłam jeszcze parę dni przed ślubem. Ostatecznie sukienka wyglądała tak:
Słowa klucze zachowane – luźne rękawy, lekkość, akcenty szarości, warstwowość.
Drugą część kulisów znajdziesz tu – kulisy szycia sukni ślubnej II. Tutaj z kolei pokazuje moją gotową suknię ślubną na wielu zdjęciach i filmie.
Jaką kolejność działań sugerowałabym, żeby nie popełnić moich błędów?
Jak widać, mój harmonogram był nieco chaotyczny. Z dobrym planem oszczędziłabym trochę pieniędzy i własnych nerwów. Uniwersalny plan, który proponuję każdej osobie szyjącej jakąś ważną sukienkę to:
- Zbierz inspiracje. Zobacz, co Ci się podoba, czego mniej więcej chcesz.
- Znajdź kilka ważnych, ulubionych elementów. Na czym chcesz oprzeć projekt? Co ma skraść show? Dopasowana góra czy dół? Głęboki dekolt czy zdobny materiał? Na tym etapie warto mieć wybrane parę rzeczy, które chce się zawrzeć w sukience – nie trzeba mieć jeszcze całej koncepcji.
- Zwerufikuj pomysły w salonie sukien. Czy na pewno będziesz się czuć dobrze w gorsecie? Muślin czy tiul? Skromnie czy jednak zdobnie? Ponoć dziewczyny często przychodzą do salonów z wizją skromnej sukienki, a dopiero potem orientują się, że jednak raz w życiu chcą wyglądać jak księżniczki :)
- Uściślij projekt i kolorystykę. Przymiarki pewnie nieco zmienią Twoje plany, więc czas wprowadzić poprawki w koncepcji. Czy któryś z ważnych, ulubionych elementów okazał się nie działać na Tobie? To jest dobry czas na zmiany i na domknięcie projektu.
- Zrób/znajdź odpowiedni wykrój.
- Kup buty i bieliznę pod suknię, żeby ściągnąć odpowiednie wymiary.
- Dopasuj wykrój do Twoich wymiarów. Być może trzeba będzie wprowadzić też parę zmian, żeby wykrój jak najbardziej odpowiadał Twojej wizji.
- Kup materiały na odszycie próbne i uszyj próbną wersję. W ŻADNYM ważnym projekcie nie pomijałabym szycia próbnego. Może będzie trzeba zrobić tylko jedno, a może trzy. Jedno to obowiązek, zwłaszcza jeśli nie masz doświadczenia z koronkami, tiulami i muślinami. Te materiały wymagają trochę innych technik i trzeba je sobie przećwiczyć na boku.
- Przymierz i nanieś poprawki na wykrój, jeśli trzeba.
- Kup materiały na ostateczną wersję sukni.
- Przemyśl kolejność szycia i szyj! Starannie, powoli, w czystym miejscu. Chyba że chcesz bawić się w wywabianie plam tłuszczu z muślinu:)
Procesy i techniki, które musiałam zgłębić
Samodzielne szycie sukni ślubnej to był kawał nauki! Wymienię tu wszystkie aspekty, które musiałam wykonać inaczej i techniki, których musiałam się nauczyć. Jeśli Twój projekt zakłada użycie innych materiałów niż moje, lista pewnie będzie inna. Tak czy siak – na pewno warto przemyśleć proces szycia i wypisać sobie, w których kwestiach musisz się dokształcić.
Moja lista technik i procesów
W muślinie musiałam:
- Wziąć pod uwagę rozciągliwości materiału po skosie przy konstrukcji.
- Nauczyć się szyć elastyczną nicią.
- Opracować sposób, dzięki któremu nitka prosta będzie zachowana co do milimetrów (ekstremalnie ważne!!!).
- Powstrzymać materiał przez rozbiciem na skosach, na przykład na dekolcie przodu i tyłu (u mnie zadziałała fastryga robiona elastyczną nicią).
- Podtrzymać muślin do wszycia zamka (takich materiałów nie podkleja się klejonkami, u mnie znów sprawdziła się fastryga :))
- Przemyśleć i poprosić kogoś o pomoc w równaniu spódnicy (która na skosach wyciągnęła się nawet o 20cm!).
- Wykończyć dół z koła nowym sposobem – u mnie wykończenie było robione mereżką.
W koronce musiałam:
- Nauczyć się szyć ręcznie koronkę. Używałam tamborka, przenosiłam aplikacje ze szwów, szyłam niemal niewidocznym szwem, przenosiłam fabryczny brzeg koronki na dekolt i rękawy.
- Stosować ręczne fastrygi.
W zapięciu na guziki musiałam:
- Ręczne udziergać uszka na guziki.
W talii musiałam:
- Zrobić pas naszywany, a nie wszywany. Zbilansowałam paskiem sylwetkę i złapałam go tylko w kilku miejscach, żeby mógł pracować w ruchu.
Dobór materiału – jak wybrać materiał na suknię ślubną?
Jak wybrać materiał na suknię ślubną? Jak ja go wybrałam?
Wszystkie możliwe “składowe” przy wyborze materiału to odcień, skład, gramatura i struktura/rodzaj materiału.
Odcień to tylko i wyłącznie kwestia preferencji. Wizyta w salonie na pewno pomoże zweryfikować, w czym czujesz się najlepiej.
Jest kilka najpowszechniejszych materiałów bazowych. Sukienki zwykle szyje się z satyny (te ciężkie i zdobne), z muślinu (te lekkie i lejące) i tiulu (z wyglądu lekkie, w dotyku zwykle sztywne i krępujące). Każdy z tych materiałów może być zrobiony i z jedwabiu, i z poliestru. No, może poza tiulami, które rzadko są robione z naturalnych włókien.
Oprócz tego mamy materiały na dodatki, zwykle koronki. Koronki mogą być naszywane na tiulu (tak jak moja), mogą być też gipiury.
Najpierw wybierasz po prostu to, co pasuje do Twojego projektu, na przykład: muślin i gipiura. Potem możesz zagłębić się we wzory koronek, gramatury i składy.
Jeśli chodzi o gramaturę, ja swój muślin wybierałam na dotyk. Nie wyobrażam sobie, żeby wcześniej nie pognieść go w ręce, nie sprawdzić, jak łapie powietrze i nie poznać jego struktury. Ze względu na słabą strukturę odrzuciłam te muśliny, które były plastikowo gładkie – wybrałam taki lekko chropowaty.
Kolejny aspekt – skład. Powiedz, jak często w tym tygodniu słyszałaś lub czytałaś, że powinno się nosić ubrania z wysokiej jakości materiałów, najlepiej naturalnych i w ogóle najlepiej produkowanych w Polsce? Ja chyba z pięć – to jakieś szaleństwo, a nie czytam nawet gazet! Era wysławiania jakości wciąż ma się dobrze, no i super, ale to według mnie nie powinno się tyczyć sukni ślubnej.
Dla mnie suknia ślubna to ubranie na raz. No, dwa – bo jeszcze sesję zdjęciową trzeba było zrobić. W sumie miałam tę suknię na sobie może przez 24 godziny. I dlatego uważam, że nie ma sensu inwestować w najwyższej jakości materiały bazowe.
Moja koronka miała niezły skład trochę przez przypadek – spodobała mi się akurat ta, nie robiłam składowej selekcji. Jeśli chodzi o muślin celowo wybrałam poliester zamiast jedwabiu. (Oczywiście, w sklepie ten muślin nazywa się jedwabnym, ale w składzie ma 100% poliester – więc jedwabność ma tylko w nazwie.) Naturalny jedwab byłby przynajmniej pięć razy droższy, więc tu poszłam na kompromis jakość vs cena. Wyszłam z założenia, że suknia jest mocno wycięta, materiał cienkiutki i oddychający mimo składu, a poza tym jednak jest to ubranie na jeden wieczór i nie ma co podkręcać kosztów w imię jakości, która tutaj nie jest priorytetem.
Błędy i niespodzianki, które mogą zdarzyć się po drodze
Umówmy się – szycie ważnej sukienki to nie taki pudrowo-różowo-pluszowy proces. Parę rzeczy może pójść nie po Twojej myśli i fajnie, jeśli z góry będziesz wiedziała, na co się nastawiać. Wymienię parę kwestii uniwersalnych i parę błędów, które ja popełniłam.
- Błąd podstawowy – brak sprecyzowanej kolejności działań. Na przykład – ja przez to, że nie miałam domkniętego projektu przed zakupami, kupiłam o wiele za dużo koronki. Wystarczyłby mi metr, a kupiłam go cztery, czyli mogłam zachować w kieszeni 450 złotych.
- Możesz nie dać rady. Zauważyłam, że posty, które pisałam o sukni, były przesycone optymizmem i lekkością. A prawda jest taka, że nie każdy da radę. Jeśli do tej pory szyłaś tylko poduszki, nie szyj sukienki. Jeśli nie masz cierpliwości, nie szyj sukienki. Jeśli masz słabe nerwy – NIE SZYJ SUKIENKI. Jeśli wszyscy Ci mówią, że nie dasz rady, a jesteś taka jak ja – szyj sukienkę, Ty uparta bestio!
- Wszystko złe, co nie zależy od Ciebie, może się zdarzyć. Sprzęt może się zepsuć. Kurier może zgubić paczkę. Materiał może przyjść zaciągnięty albo poplamiony. No i możesz dostać zły odcień. O tych rzeczach łatwo zapomnieć, bo zwykle podczas planowania myślimy, żeby trzymać w ryzach siebie, a nie przedmioty czy innych ludzi. Lepiej jest przewidzieć po drodze poślizgi spowodowane cudzymi błędami lub złośliwością sprzętu :)
Ile kosztuje uszycie sukni ślubnej?
No dobrze, wisienka na torcie! Tego, patrząc po pytaniach, jesteście najbardziej ciekawe. Nic dziwnego – w końcu samodzielne szycie kojarzy się z dużą oszczędnością. Sukienka szyta u krawcowej może kosztować 2-3 tysiące, w salonie zwykle od trzech w górę (i to bez górnego limitu). A ile kosztuje samodzielne szycie sukni ślubnej?
Koszt materiałów
Zacznę od tych oczywistych kosztów – czyli tych które poniosłam “fizycznie”, wyciągając pieniądze z portfela. Jest parę kosztów, których dało się uniknąć – napiszę o nich niżej.
- Koronka na tiulu (80% poliamid, 20% elastan) 4 mb z Meksyku – około 600zł
- Muślin poliestrowy 5mb YEDA – 103,50zł×2 (przez pomyłkę)
- Satyna na podszewkę 4mb – dostałam w “resztkach” (normalnie koszt około 18zł/mb)
- Materiały na pierwsze odszycie próbne – prześcieradła i firanka z lumpeksu – około 7zł
- Nić elastyczna Ariadna – 10zł
- Nić poliestrowa klasyczna Ariadna 120Nm – 3zł
- Igła ręczna – miałam – 0zł
- Opakowanie igieł do microtexu Beissel -4 zł
- Tamborek – pożyczyłam od Dagi
- Zamek kryty 40 cm x1 YKK – około 7zł
- Wstążka satynowa 1m – kupiona w rolce za 15zł
- Łańcuszki, kółeczka i zapięcia kupione stacjonarnie w koraliczki.pl – około5 zł
- Perły słodkowodne na guziki – miałam – 0zł
- Maszyna do szycia wielofunkcyjna i coverlock – tak wyszło, że wszystko musiałam pożyczyć:) – 0zł
SUMA: 858 złotych
Gdybym musiała kupić też materiały na odszycie próbne i satynę, zapłaciłabym dodatkowo około 120zł.
Gdybym z kolei kupowała tylko właściwe materiały – kupiłabym tylko metr koronki i nie zdarzyłaby się pomyłka przy muślinie – zaoszczędziłabym 553,50zł.
Można więc liczyć, że materiały i akcesoria do uszycia takie sukni powinny kosztować około 858+120-553,50=424,50zł.
Myślisz, że to niewiele.
Bo tak, to niewiele.
Ale jest jeszcze jedna sprawa…
Ostatnio dostałam komentarz, w którym czytelniczka pisała, że moja suknia wygląda, jakby kosztowała nie kilkaset złotych, tylko kilkanaście tysięcy. To bardzo miłe! Po głębszym zastanowieniu doszłam do wniosku, że w tym komentarzu jest czysta prawda. Bo gdy doliczymy jeszcze jeden koszt, suknia będzie miała właśnie tę cenę…
Koszt czasu
Czy zastanawiasz się nad tym, ile kosztuje Twój czas? Czy wiesz, ile trzeba go poświęcić na cały proces myślenia, uczenia się nowych technik, szycia? Mi całość zajęła paręset godzin. Z tym że ja nie traktowałam tych godzin jako straconych. U mnie celem szycia sukni ślubnej nie było tylko posiadanie ładnej sukienki, ale też nauczenie się szycia z koronek i muślinów. Można powiedzieć, że u mnie koszt czasu to był koszt nauki – mogłam albo wydać duże pieniądze na przyspieszony kurs szycia haute couture, albo podjąć się żmudnego procesu samodzielnej nauki, mając przy sobie paru mentorów do konsultacji. Wybrałam tę drugą opcję, bo tak zaplanowałam sobie to pół roku, żeby ten czas mieć.
Piszę o tym, żebyś pamiętała, że koszt materiałów to nie wszystko. Twoje nerwy i Twój czas też kosztują i mogą przeważyć szalę.
To tyle na dziś! Ja ostatecznie jestem bardzo zadowolona z efektu i dumna, że wbrew wszystkim przeciwnościom udało mi się uszyć własną sukienkę ślubną. Wiem jednak, że to bardzo żmudny proces i nie każdy da radę. Dziś pluszowość i emocje odłożyłam na bok i opisałam Wam to wszystko bez słodzenia, na konkretach. Koniecznie dajcie znać, czy jest jeszcze coś, co Was ciekawi!
- Odwiedź instagram – tam pojawiam się dużo częściej!
- Newsletter to to miejsce, gdzie piszę do Ciebie rzadko, a gdzie możemy po prostu pogadać.
- Przejrzyj kanał na youtubie, jeśli lubisz słuchać i oglądać.
- Informacje o nowościach są publikowane na facebooku i bloglovin.