Pierwszy był taki sobie, z braku innych możliwości. Jakoś z nim żyłam, ale to nie był wymarzony żywot. Wiedziałam, że to nie jest ten jedyny. Nie lubię tępoty, po prostu. A właśnie słowami „tępota” i „zdenerwowanie” można było opisać nasz wspólny czas.

W pewnym momencie nadarzyła się okazja do poznania innego. Powiedzieć, że był świetny, to za mało. Pokazał mi inne możliwości, dał nadzieję na lepszą przyszłość. Niestety – okazało się, że jego serce należy do kogoś innego. Było mi przykro, ale nie czułam żalu. Byłam mu wdzięczna za uświadomienie mi, w jak złej sytuacji tkwiłam. Potrzeba zmiany Pierwszego na dobre zakiełkowała w moim umyśle. Tylko gdzie rozglądać się za następnym? Zupełnie nie wiedziałam, od czego zacząć.
Nie potrzebowałam jednak szukać długo – jak wszystkie dobre rzeczy, pojawił się w moim życiu sam. Byłam pewna, że to przeznaczenie. Wystarczyło mi go dotknąć, by przekonać się, że jest spełnieniem moich snów. I może należeć tylko do mnie.
A było to pod koniec grudnia.

I teraz, gdy już ochłonęłam, w kółko zadaję sobie pytanie: czy to ten jedyny? Czy to przyrząd tnący, który zostanie przy mnie na dobre i na złe? Bez zbędnych zgrzytów i momentów otępienia? Czy to jedyne nożyce, które zamiast rwać tkaninę, zawsze będą porywać mnie zdecydowanym cięciem? Na te pytania nie umiem odpowiedzieć, chociaż wszystkie znaki przemawiają na „tak”.

Oprócz oczywistych oczywistości – japońskie pochodzenie, ładny design i wytrzymała wysokowęglowa stal – nożyczki te mają coś, o czym nawet nie marzyłam. Ba, nie miałam pojęcia, że tak się robi.
Zwykłe, mugolskie nożyce podczas cięcia wydają zgrzytający odgłos tarcia jednego ostrza o drugie. Jest on spowodowany niewyważoną krzywizną ostrzy. Tak tak, one są łukowate! Dzięki temu jedno ostrze powinno ładnie dociskać się do drugiego. W Kai nie ma tego skrzypnięcia, jest za to równy, przyjemny dźwięk. Już po nim można przypuszczać dobrze cięcie. Ktoś – podejrzewam, że grupa japońskich inżynierów – siedział nad tematem ładnych parę tygodni i wszystko to wyliczył. Ten łuk, na który prawie nikt nie zwróci uwagi. A przecież to tak ważna rzecz, niewidoczna na pierwszy rzut oka. To dzięki niej nożyce wchodzą w tkaninę jak w masło i tną świetnie na całej długości ostrzy. Uwielbiam dostrzegać takie detale!
Jak widać, bardzo się kochamy. Jest to miłość nieskażona układami pieniężnymi, nożyce Kai znalazłam bowiem pod choinką.
 
***
 
W naszej relacji jest jednak jeden problem. 
Nie odezwą się do mnie, póki nie uderzę pięścią w stół.