Slow fashion. Modowa rewolucja, Joanna Glogaza, książka, slow fashion, opinia, recenzja, blog

Slow fashion. Modowa rewolucja to niedawno wydana książka napisana przez Joanne Glogazę, autorkę bloga Styledigger. Cenię poglądy Asi, a jednocześnie – trochę z innej, bardziej szyciowej strony – siedzę w temacie slow fashion. Wiem, że wiele z Was jest też zainteresowanych zjawiskiem rozsądnej mody, dlatego postanowiłam spisać swoją opinię na temat tej książki.

Po lekturę sięgałam z lekką obawą, jaką zwykle czuję sięgając po pozycje blogerów. Bo bloger to takie zwierzątko, które jest przyzwyczajone do krótkich form pisanych i dużej liczby zdjęć. Na niektórych “blogerskich” książkach zdążyłam się już lekko zawieść. Nie będę wymieniać, których, nie o to chodzi.

Chcę tylko zaznaczyć, że Slow fashion. Modowa rewolucja to naprawdę książka! Ma ponad dwieście stron wartościowej treści. Jest przy tym uniwersalna – do jej przeczytania wcale nie trzeba znać blogowego kontekstu. Jeśli lubicie styl pisania Asi, na pewno będzie się Wam czytało bardzo przyjemnie.

Zanim przejdę do właściwej opinii, zacznę od małego wprowadzenia. Zawsze mam się w co ubrać i nie spędzam czterech godzin dziennie na łączeniu zestawów. Lubię moje ubrania. Do obecnego, całkiem zadowalającego stanu dążyłam przez lata. Szłam pokracznymi ścieżkami: zwykle starałam się słuchać głosu rozsądku, czasem tylko szyłam, wypróbowałam na własnej skórze popularny szafowy eksperyment (mówię tu o 5 piece wardrobe). Na pewno nie jestem więc na początkowym etapie rewolucji.

I wiecie co?

 

Byłoby znacznie łatwiej, gdyby ktoś podrzucił mi “Slow fashion. Modowa rewolucja” kilka lat temu.

Książka jest napisana w taki sposób, że wybija z głowy wszystkie możliwe “ale” i prowadzi czytelnika za rączkę po niebezpiecznym świecie konsumpcjonizmu. Od początku do końca tłumaczy ideę slow fashion tak, że nie da się zaprzeczyć jej słuszności. Jednocześnie autorka nie wciska na siłę swojej ideologii – tam nie ma rozkazów, są rady. Argumenty wydają się całkowicie logiczne. Coś jakby ktoś mówił Ci, że dwa plus dwa daje cztery, a jeśli dodajesz trzy do pięciu – cóż, może Ci nie wyjść. Cenię logikę i zdroworozsądkowe myślenie, a właśnie te wartości są tu wyczuwalne.

Oprócz wstępu o slow fashion i opisu ubraniowej rewolucji książka zawiera też kilka ciekawych wkładek, takich jak rozmowa z krawcową czy spis rzeczy, na które warto zwracać uwagę przy kupowaniu ubrań. Podejrzewam, że nawet zakupowi mistrze znajdą kilka ciekawostek, o których nie mieli pojęcia.

 

Czytanie tej książki jest jak rozmowa z inteligentnym człowiekiem.

Momentami miałam wrażenie, jakbym rozmawiała z kimś o podobnych poglądach. Czytałam fragment i myślałam “Świetne spostrzeżenie!”. Kolejny fragment – “Asia, nie ujęłabym tego lepiej!”.

Pisałam to już w opinii o pozycji To nie są moje wielbłądy – łatwo jest pisać o modzie w mdły sposób, powtarzając w kółko te same frazesy. Asi udało się tego uniknąć – widać, że pisze z serca, podaje mnóstwo przykładów. Nie stawia siebie jako ideał godny naśladowania, opowiada o wszystkich swoich wpadkach i trudnej drodze do celu.

 

Książka kosztuje tyle co trzy i pół koszulki w Sinsayu – niecałe 35 złotych. Uwierzcie, po jej przeczytaniu nie będziecie żałować, że jednak nie wybrałyście koszulek.

 
Follow