Żyjemy we wspaniałych czasach, które oferują wiele możliwości do wyboru. Zaczęła denerwować nas nieznajomość produktów, które kupujemy. Lubimy to, co ma historię i duszę – często zamiast gotowych, sklepowych rozwiązań wybieramy starocie i rękodzieło. W poszukiwaniu jakości i idealnego dopasowania dużo robimy sami, wpisując się tym w nurt DIY. Niestety, tu właśnie kryje się pewna pułapka.
Nie zawsze to, co robione ręcznie, jest lepsze niż kupne. Sama jednak często łapię się na myśleniu “przecież zrobiłabym to lepiej”. Czy na pewno? Czy warto interesować się tematem tylko po to, żeby wykonać jedną rzecz i udowodnić sobie, że można?
Problemy z DIY
1/ doświadczenie
Żeby zrealizować projekt DIY porządnie, trzeba mieć doświadczenie albo dużo czasu na jego zdobywanie. Czasu, który wykorzysta się na próby i błędy lub teoretyczne zaznajomienie z tematem. Jeśli nie miałeś wcześniej do czynienia – powiedzmy – z szyciem, masz małe szanse, by bez przygotowania siąść przed maszyną i uszyć coś zdatnego do uszycia.
Trzymajmy się przykładu, który jest mi najlepiej znany. Dalej uważam, że możesz uszyć wartościową rzecz siedząc przy maszynie po raz pierwszy w życiu. O ile masz odpowiednie nastawienie i nabierzesz wiedzy z książek, blogów, filmów… albo od mamy ;) Jest też druga opcja – gdy powtórzysz te same czynności kilka razy, w końcu zacznie wychodzić, bo będziesz uczyć się na własnych błędach. W obu przypadkach nabierasz doświadczenia niezbędnego do jakościowego tworzenia. Bez niego ani rusz.
2/ źródła
Ważne jest znalezienie wartościowych źródeł wiedzy. Jeśli chodzi o instrukcje DIY online, mamy w sieci sporo bezużytecznych lub wręcz nieprawdziwych informacji. Dużo dało mi weryfikowanie treści na własną rękę: zwykle porównuję dwie-trzy instrukcje wykonania tej samej rzeczy i wybieram najsensowniejszą metodę. Są też źródła, którym ufam, bo poleciły mi je znajome osoby lub blogerzy. Wtedy nie potrzebuję porównania, bo wiem, że znajdę tam użyteczne informacje.
3/ materiały
Problem może się pojawić też w wyborze surowców i półproduktów. Jeśli wkładamy w tworzenie masę czasu i zapału, warto zainteresować się jakością materiałów, by gotowy produkt posłużył jak najdłużej. To czynnik, który może spowodować, że cały nasz trud straci znaczenie.
Co z tego, że odmówimy sobie zjedzenia złego fast hamburgera w sieciówce, skoro wrócimy do domu i zrobimy di-aj-łaj super organic handmade rozgotowane pyry? :)
Też byłam w pułapce rękodzieła
Korzystałam z niesprawdzonych źródeł tutoriali (głównie Pinterest) i dziwiłam się, że nic mi nie wychodzi. Prowadziłam bloga, na którym zdarzało mi się robić rzeczy sztuka dla sztuki. Byle wytrzymały do zdjęć, potem można o nich zapomnieć.
Pewnie pomyślicie, że takie wyznanie na blogu poruszającym tematy DIY to strzał w kolano. To teraz Wam coś powiem. Joulenka to świeży start, tu już od ponad roku pojawiają się tylko i wyłącznie instrukcje wykonania rzeczy, których używam (jak namiot bezcieniowy), czasem pomysły, które chciałam przetestować (jak farbowanie dzianin czy filtry fotograficzne – używam sporadycznie). Rzadko kiedy pokazuję Wam coś od razu po zrobieniu. Daję sobie czas na testowanie, wprowadzam ewentualne poprawki lub rezygnuję z publikacji. Nie chcę Was nabierać, bo czuję misję przekazywania Wam dobrych, potrzebnych treści. Stali czytelnicy powinni dobrze to wiedzieć. Kolano mam zdrowe i w pełni sprawne, a sumienie czyste ;)
***
Czy warto zajmować się rękodziełem hobbistycznie, uczyć się nowych rzeczy i tworzyć? Oczywiście, że tak. Lepiej jednak pamiętać o założeniach, z którymi się zaczynało. Wszystko ma być przemyślane, od materiału po wygląd i funkcjonalność. Inaczej może się okazać, że wady, które denerwowały nas w sklepowych rozwiązaniach, są też obecne w naszych dziełach.
Czujecie, że jesteście lub byliście w tej pułapce? Pamiętajcie, da się z tego wyjść. Możecie bardzo dużo. Nie ma co zadowalać się rozgotowaną kartoflaną papką ;)