Słyszeliście kiedyś o Florence Foster Jenkins? Jest ona powszechnie znana jako najgorsza śpiewaczka operowa świata. Jeśli nie słyszeliście, nie słuchajcie. Uszu szkoda. A co ta pani ma wspólnego z tym postem? Zobaczycie. Mam nadzieję, że nic;)
Projektowanie tkanin było moim marzeniem od jakichś trzech lat. Wieczorami szukałam odpowiedniej drukarni, te najbardziej polecane znajdowały się na kontynencie za oceanem. I jak w takich warunkach cokolwiek tworzyć? Na same (drogie) próbki miałam czekać tygodniami? Rezygnowałam, wracałam do sprawy po miesiącu. I tak w kółko. Jasne więc było, ze jak tylko dowiedziałam się o CottonBee, naszym rodzimym, Polskim przedsięwzięciu, ogarnął mnie szał! Natychmiast, praktycznie bez zastanowienia, zamówiłam próbnik tkanin.

Przez kolejne dni cieszyłam się i śmiałam do siebie jak głupi do sera. Pech chciał, że było to jeszcze w sesji. Po dłuższym okresie uczenia przyłapywałam się na rysowaniu wzorów na brzegach notatek. (Na szczęście wszystko jest już zaliczone:D) Zmalowałam pierwsze wzory, wcale nie te idealne i wyśnione. Od czegoś trzeba zacząć, chciałam mieć punkt odniesienia. Mam teraz ich próbki.
Wiem, co poprawiać i jak różnią się kolory z mojego monitora. Będzie to podstawa do rozwoju, do tworzenia kolejnych wzorów. Przygoda dopiero się zaczyna;) Wracając do pani Jenkins. Mam nadzieję, że uda mi się zaprojektować (przynajmniej subiektywnie) dobre wzory. Że nastoletnie marzenia spełnią się i nie będę nosiła miana najgorszej projektantki tekstyliów świata;)

od lewej: (1) próba odtworzenia tkaniny z The Metropolitan Museum of Art, (2) ściągnęłam próbnikiem kolorów barwy ze zdjęcia mnie, więc mam teraz drukowaną wersję swojej palety kolorystycznej;), (3) mapa nieba nabazgrana tabletem
Jak widać powyżej mam tendencje do ocieplania kolorów;) Do poprawy!

Jak Wam się podoba możliwość tworzenia własnych wzorów? Ja jestem zachwycona!:D

Edit: Dziewczyny z Addicted to Crafts też wzięły się za wzornictwo. Jak zwykle mają własne sposoby. Warto poczytać TU.